Kochani już kiedyś pisałem Wam o zabawach na jednej kartce papieru i obiecywałam, że jeszcze do tematu wrócimy. Jako że zawsze obietnic dotrzymuję, dzisiaj ciąg dalszy papierowych zabaw. A’propos dotrzymywania składanych obietnic, mam nadzieję, że i Wy bardzo poważnie traktujecie słowo dane innym osobom. To jest bardzo dorosła i odpowiedzialna postawa.
No dobrze zaczynamy. Pewnie nie znacie określenia „tabula rasa”, jest to pogląd filozoficzny, że człowiek jest jak niezapisana karta, którą zapełnia przez całe swoje życie różnymi doświadczeniami, wrażeniami, wiedzą. Podobnie jest ze zwykłą kartką. Biała, czysta kartka daje bardzo wiele możliwości zabaw i to Wy decydujecie jak ją wykorzystacie. Na początek wrócę do wcześniej wspomnianych gier, czyli kartofelków i szubienicy. Zacznijmy od kartofelków. Jest to gra dla dwóch osób. Rysujemy piramidę dziewięciopoziomową. W dolnym rzędzie piramidki jest 9 kółeczek, czyli kartofelków. W ósmym jest ich osiem, i każdym kolejnym o jeden ziemniaczek mniej. Na samym szczycie jest tylko jeden. Rysunek powinien wyglądać jak trójkąt złożonych z kółeczek. Kiedy plansza jest gotowa można zacząć grę. Każdy z graczy na przemian skreśla jedno kółeczko. Dążąc do skreślenia całego rzędu w poziomie lub po skosie. Za każdy skreślony rząd otrzymuje punkty, tyle ile wchodzi w skład rzędu lub rzędów. Czasami uda się rysując ostatni krzyżyk na kartofelku skreślić nawet dwa czy trzy rzędy. Zwycięzcą zostaje ten, kto uzbiera więcej punktów.
Teraz moje Skarby opowiem o szubienicy lub inaczej wisielcu. Nazwa gry jest bardzo brzydka, ale sama gra jest całkiem śmieszna. Gra towarzyska, czyli potrzeba dwóch osób. Pierwsza osoba wymyśla słowo, następnie rysuje kreseczki odpowiadające liczbie liter w nim zawartych. Potem drugi gracz stara się odgadnąć litery, które tworzą hasło. Gdy uda się zgadnąć liter, znający hasło wstawia ją w odpowiednie miejsce. Jednak, gdy gracz zgadujący słowo nie trafi, to pierwszy gracz rysuje element szubienicy i wiszącego ludzika, stąd nazwa wisielec bądź szubienica. Jeżeli zgadujący odgadnie hasło nim drugi narysuje szubienicę to wygrywa. Jednak, gdy hasło nie zostało jeszcze odgadnięte, a rysowanie szubienicy zostało zakończone to wówczas zwycięzcą zostaje ten, kto wymyślił słowo.
Moi Drodzy to na tyle o kartofelkach i szubienicy. Jednak zabawy i gry na kartce to temat rzeka, czyli można o nim bardzo dużo powiedzieć. Dlatego moje Skarby następnym razem zajmiemy się kolejnymi zabawami z użyciem kartki. A uwierzcie mi, że jest ich jeszcze całkiem sporo.
Świat jest pełen ludzi. Troszkę dokładniej rzecz ujmując, są to miliardy osób żyjących w różnych miejscach, posługujących się wieloma językami i mających różnorodne tradycje. Pośród nich żyje parę milionów graczy. Jak to się dzieje, że pomimo płynących zewsząd informacji o niebezpieczeństwie wynikającym z obcowania z rozrywką interaktywną, większość graczy nadal zdrowo funkcjonuje w swoim środowisku i nie traci kontaktu z rzeczywistością?
Dlatego, że chociaż niebezpieczeństwo uzależnień jest obecne, to wzrasta także świadomość tego, i dostępna jest wiedza, jak można zniwelować to zagrożenie. Dotyczy to wielu aspektów życia ludzkiego, gdzie równowaga jest kluczem. Zależy to od wielu zmiennych, jak psychika i otoczenie gracza. Dlatego warto zwrócić uwagę na, nazwijmy to „higienę gry”, od pierwszego kontaktu z grami. A ów kontakt następuje coraz wcześniej. I nie chodzi tu o to, aby paromiesięcznemu dziecku dawać urządzenie i cieszyć, że skupia na nim uwagę. Wręcz przeciwnie. Opóźniajmy ten moment, bo tak młody organizm nie jest na to gotowy. A jeśli już nadejdzie ten czas, pierwszy kontakt z grą, to od razu z zachowaniem wspomnianej higieny.
Pierwsza sprawa to wiek, w którym dopuszcza się dziecko do interaktywnej i wirtualnej rozrywki. Druga to czas, jaki może ono spędzić przed ekranem, a trzecia to nadzór rodzicielski w kwestii tego, w co ich potomstwo gra. W ramach higieny trzeba od samego początku zaznaczać że świat wirtualny nie jest tożsamy z tym, co nas otacza. Częściowo z niego czerpie, ale nie jest prawdziwy. Dzięki temu można zniwelować trochę zagrożeń natury psychicznej (uzależnienie, nerwice, odseparowanie od świata), ochronić zdrowie (choroby oczu, kręgosłupa) i uniknąć monotonii intelektualnej (zaniedbanie nauki, koncentracja na jednym wąskim zakresie).
Jeśli zasady zdrowego funckononania z grami zostaną opanowane i wprowadzone, a artykułów na ten temat jest naprawdę sporo, to można dostrzec i korzystać z jasnej strony gier.
Znajdą się przecież gry, które nie tylko przyniosą rozrywkę, bawią ale jeszcze uczą i pozwalają na ćwiczenia intelektualne.
Bo gry
– zmuszają do samodzielnego podejmowania decyzji
– ćwiczą refleks
– poprawiają logiczne myślenie
– pozytywnie wpływają na sprawność manulaną
– rozwijają postrzegawczość
– uczą cierpliwości i determinacji w dążeniu do osiągnięcia sukcesu
– uczą godzenia się z porażkami
– pokazują mechanizmy przyczynowo-skutkowe
– zmuszają do kreatywnego myślenia
– skłaniają to szukania wskazówek, obchodzenia przeciwności
– doskonalą koordynację wzrokowo-ruchową
– uczą dostosowywania się do zasad
albo po prostu pozwalają się dowartościować, uwierzyć w siebie i czasem odpocząć od innych spraw.
A jeśli jest to gra typu multiplayer to dodatkowo uczą strategii i współpracy.
Można z tego wszystkiego czerpać pełnymi garściami a zdobyte umiejętności mogą zaowocować sukcesami także w świecie realnym.